Beata K. podawała się za radczynię prawną nie mając do tego żadnych uprawnień. Co prawda ukończyła wydział prawa, ale nigdy nie posiadała aplikacji adwokackiej czy radcowskiej. Nakłoniła ona wiele osób, ba nawet członków własnej rodziny, do pożyczek pieniędzy, najczęściej obiecując ludziom pomoc prawną w różnych sprawach. Powoływała się też na liczne znajomości i koneksje wśród świnoujskiej palestry . Ludzie zawierzali jej własne oszczędności, brali dla niej kredyty (ale na siebie) w różnych kwotach i w różnych bankach. A więc było to i sześć tysięcy i trzydzieści tysięcy i siedemdziesiąt sześć, ba, nawet czterysta tysięcy złotych. Więcej w papierowym wydaniu gazety
© Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i wykorzystywanie materiałów bez zgody redakcji zabronione.
www.wyspiarzniebieski.pl