- Z policją niemiecką rozmawiałem ponad rok temu na temat śmieci, które wówczas były ujawnione. Rozmawiałem też z właścicielami restauracji, z której pochodziły śmiecie – wskazywały na to znalezione dokumenty. Właściciele powiedzieli, że pracowali tam również Polacy. Zlikwidowali restaurację, a śmiecie wystawili przed budynek. Miał je zabrać niemiecki Remondis. Nie potrafili powiedzieć, jakim cudem znalazły się one w Świnoujściu. My nie mogliśmy żadnych czynności dochodzeniowych prowadzić na terenie Niemiec i sprawa się zamknęła – mówi Adam Waś, komendant Straży Miejskiej w Świnoujściu - Do dziś nie wiemy, kto tak naprawdę wyrzucił te śmiecie. Nie zawsze też samochód na niemieckiej rejestracji oznacza, że kieruje nim Niemiec. My musimy to udowodnić, ustalić sprawcę i udokumentować, czy rzeczywiście był to obywatel niemiecki. Jeżeli nie złapiemy na gorącym uczynku to praktycznie udowodnienie, że zrobiła to dana osoba jest bardzo trudne. To samo dotyczy Polaków. U nas jeżeli wśród śmieci znajdują się jakieś rachunki, dane osobowe, to docieramy do takiej osoby i wyjaśniamy sytuację, dlaczego śmiecie znalazły się np. w lesie. Takie przypadki były. Sprawy kończyły się mandatami. Jeżeli dana osoba nie godziła się na mandat kierowaliśmy wnioski do sądu.
Więcej w papierowym wydaniu gazety
© Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i wykorzystywanie materiałów bez zgody redakcji zabronione.
www.wyspiarzniebieski.pl