Są tacy handlowcy na Warszowie, którzy póki co nie martwią się tak dużym nowym sklepem. Jednak inni właściciele kilku sklepików na Warszowie i nawet w Łunowie narzekają, że otwarcie Biedronki spowodowało u nich spadek obrotów. Jeden ze sklepów nieopodal przejazdu kolejowego definitywnie kończy swoją działalność, a prowadząca go kobieta wręcz mówi, że powodem jest otwarcie Biedronki i dramatyczny u niej spadek liczby klientów. „Panie mam dość tego kraju i tego co się tutaj dzieje, tu przecież nikogo nie obchodzą tacy mali sklepikarze jak ja. Wyjeżdżam za granicę” - mówi mocno rozeźlona właścicielka. Dzieje się tak pomimo tego, że pytana przez nas zdecydowana większość klientów deklarowała, że woli chodzić do „swoich” sklepów, które ma prawie „pod nosem”. Tych którzy mówili, że zaszli do Biedronki było niewielu, a i praktycznie od razu zaznaczali, że byli tam z ciekawości. Ci którzy deklarowali tam stałość w robieniu zakupów to osoby które przyjeżdżają do Świnoujścia do pracy. A przyjeżdżają z Kołczewa, Międzyzdrojów, Sułomina. Wszystkim jest wygodnie zatrzymać się przy Biedronce wyjeżdżając z naszego miasta. Te osoby z Sułomina, musiałyby bowiem zjeżdżać z trasy do domu, na Międzyzdroje lub pojechać do Wolina.
Więcej na ten temat w najbliższym papierowym wydaniu „wyspiarza niebieskiego”
© Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i wykorzystywanie materiałów bez zgody redakcji zabronione.
www.wyspiarzniebieski.pl