Trudno nie zauważyć, że Polacy stają się narodem grubasów. Owszem wielu z nas jest zdrowych, dba o figurę, ćwiczy i racjonalnie się odżywia. Jednak krótki pobyt na polskiej plaży pozbawia nas wszelkich złudzeń. Poza mniej więcej połową plażujących dziewczyn i chłopców w wieku do dwudziestu kilku lat oraz w miarę szczupłymi osobami stanowiącymi mały odsetek wśród tych w starszym wieku, reszta jest najdelikatniej mówiąc, otyła. Począwszy od zapasionych dzieci i ich młodych matek po zbyt krągłe ryczące czterdziestki i pięćdziesiątki. Ale na początek o panach.
Sytuacja w ciągu ostatnich lat zmieniła się diametralnie. Miejsce wysportowanych mężczyzn zajęli faceci z „wielkimi brzuchami”. Wiadomo. W kraju ogromnie wzrosło spożycie piwska. Nie piwa, ale piwska. Różnica między tymi dwoma produktami polega na tym, że pierwsze dojrzewa tyle tygodni ile procent alkoholu zawiera, a drugie- dzięki chemii- ma na to kilkadziesiąt godzin. Picie piwska powoduje szybki przyrost mięśnia brzuchowatego i w efekcie już trzydziestoletni tatusiowie wyglądają na ciężarnych i to w tygodniu bliskim rozwiązania. Co dziwne, ich partnerki z reguły mają nienaganną figurę. Ale miało być o modzie.
Ponieważ „wielki męski brzuch” nie mieści się w spodenkach, jego obszerna postaciowość jest wywalona powyżej paska. Jeśli wielkobrzuchaty leży plackiem, jego przedmiotowy organ rozlany na kocu jest w swojej istocie zamaskowany i nie stanowi dla otoczenia większego problemu estetycznego. Jeśli jednak zbudzony piwnym pragnieniem osobnik, w swoich zszarzałych, mocno przydługich gatkach ruszy w trasę- lustrzyca w całej swej doskonałości dech zapiera (Lustrzyca- objaw powodujący, że pacjent może obejrzeć to co ma pod brzuchem wyłącznie z pomocą lustra).
Popołudniem nasz rodak preferuje inny ubiór. Wybierając się na spacer promenadą , lub do miasta brzuchaci gentelmani zakładają obwisłe, bure, obszyte ogromną ilością kieszeni, spodnie z nogawkami co najmniej do pół łydki, obcisłą koszulkę z obcojęzycznymi napisami i rozklapane sandały. Jednak myli się ktoś, kto myśli, że strój ten czyni naszych bohaterów bardziej eleganckimi. Czyni ich jedynie bardziej rozpoznawalnymi. Z daleka widać, że to nasi. Tu wspomnienie z dawnych lat. Któregoś roku famowicze wydrukowali koszulki z napisami w językach skandynawskich „Jestem gejem, weź mnie”. Koszulki sprzedawały się znakomicie konkurując jedynie z innymi reklamującymi „Wódkę żytnią”. O ile jednak milicja obywatelska ścigała reklamujących alkohol, to do koszulek progejowskich nie miała zastrzeżeń. Licznie goszczący na polskim wybrzeżu Szwedzi nie mogli wyjść z podziwu dla polskiej tolerancji.
O plażowych ubiorach pań można by mówić godzinami. Od kilku lat, w różnych programach telewizyjnych, w kolorowej prasie uznani styliści usiłują przekonywać Polki do zastanowienia się nad swoim wyglądem. Bezskutecznie. Nie chodzi przy tym o tuszę, ale o to, jak się ubierać, by nie eksponować tego co eksponowanym być nie powinno. Jak mawiał klasyk: Nie ma kobiet brzydkich, bywają jednak takie, które całym sercem pracują nad tym, by je za takie uważano. Przebywając na świnoujskiej plaży nie sposób nie odnieść wrażenia, że wiele spośród naszych dojrzałych pań jest zatwardziałymi tradycjonalistkami. Tak jak za komuny, trzydzieści lat temu i więcej, zamiast plażowych kostiumów królowały białe i różowe komplety bieliźniane, zwiewne, przeźroczyste halki osłaniające zbytnie krągłości ciała, tak i dzisiaj spotykamy podobne wyroby przemysłu tekstylnego. Kiedyś polskiego, dziś niestety chińskiego. Siła tradycji jest wielka.
Udając się na spacer promenadą, na zakupy do centrum miasta, a także do kościoła bardzo często spotykamy się z ubiorami absolutnie nie przystającymi do miejsca i czasu. Matki starszych dzieci, także co młodsze babcie, a więc osoby mające dość często problemy z tuszą, za szczyt letniej mody uważają wciąż klapki - japonki, kalesony bawełniane (często dodatkowo bardzo obcisłe szorty w kolorze innym niż kalesony) i kolorowe bluzki (topy) na cienkich ramiączkach. Panuje przy tym zasada, że im obfitszy biust, tym bardziej należy go eksponować.
Jeśli biust pokazuje kobieta młoda i zadbana, jest to przyznaję widok podnoszący nie tylko na duchu. Jeśli jednak czyni to dojrzała pani, nie zwracająca uwagi na zachowanie choćby minimalnych standardów urody, strasząca bałaganem na głowie, brzydką cerą i otyłością, to zgódźmy się, iż widok ów takim już nie jest. Wręcz przeciwnie. Zdecydowanej większości „publiczności” tak ubrana kobieta zwyczajnie się nie podoba.
Dlaczego zatem niektóre kobiety prowokują swoim wybitnie nieestetycznym wyglądem? Sądzę , że to bardzo złożony problem i nie mnie się nad nim pochylać. Odnoszę wrażenie jednak, że przede wszystkim owe panie powinny wziąć sprawy ubioru w swoje ręce i zaprzestać słuchania porad tak zwanych „przyjaciółek”.
Na zakończenie jeszcze jedno wspomnienie z dawnych lat. Gdy w latach 70-tych zaczęła się moda na topless na świnoujskiej plaży dwie famowiczki opalały się bez staników. Wśród ogromnej masy młodzieży nie budziły większego zainteresowania. Jednak ówcześni tajni strażnicy moralności (wtedy też tacy byli, choć wywodzili się z szeregów innej niż dziś jedynej słusznej partii) wezwali funkcjonariuszy milicji obywatelskiej (MO). Milicjanci raźno wkroczyli na plażę, nie dyskutowali, bez ostrzeżenia chwycili za koce i żegnani buczeniem wczasowiczów wynieśli dziewczyny z plaży. Co było dalej? Nie wiem, ale nie słyszałem, by ktoś odważył się zrobić powtórkę. Takiej skuteczności w działaniach moralizatorskich powinni im zazdrościć dzisiejsi działacze antynaturyści wsławieni walką z niemieckimi nudystami. A tak na marginesie mam pytanie do dyrektora, a może raczej jednak odpowiedniego menedżera Ośrodka Sportu i Rekreacji. Czy na świnoujskiej plaży panie mogą opalać się
© Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i wykorzystywanie materiałów bez zgody redakcji zabronione.
www.wyspiarzniebieski.pl